Wyprawa mineralogiczna na Ural


        Wakacje to czas wêdrówek i podró¿y w nieznane. Ja i moi znajomi latem 1997 roku wybrali¶my siê na wyprawê na Ural, a w³a¶ciwie jego czê¶æ, gdy¿ w ci±gu nieca³ych trzech tygodni (tylko tyle mieli¶my do swej dyspozycji) nie sposób zobaczyæ wszystkich cudów tych gór.

        Kilkana¶cie godzin jechali¶my, zanim dotarli¶my do celu.
        Podró¿ nasz± faktycznie rozpoczêli¶my  jednak kilka miesiêcy wcze¶niej od zaplanowania miejsca naszej wyprawy. Jednak¿e planowanie to jedno, a rzeczywisto¶æ czêsto jest zupe³nie inna i wówczas napotyka siê na szereg przeciwno¶ci. Jechali¶my w nieznane. Wiadomo¶ci przekazywane przez masmedia o sytuacji w Rosji by³y niepokoj±ce; od znajomych  równie¿ wielokrotnie s³ysza³em rady, abym tam teraz  nie jecha³, gdy¿ jest niebezpiecznie. Na szczê¶cie czasami pozory myl±. I tak oto nasta³ utêskniony dzieñ wyjazdu.
        W³a¶ciw± podró¿ rozpoczêli¶my na Dworcu Centralnym w Warszawie, sk±d ruszyli¶my poci±giem do Moskwy i Swierd³owska. Do miejsca wypadowego, którym by³ Swierd³owsk, dotarli¶my po trzech dniach. Z dworca odebra³ nas Michai³ Popov, któremu zawdziêczamy ten wyjazd. Michai³ jest doktorantem geologii na uniwersytecie w Swierd³owsku, a jednocze¶nie szefem firmy eksploracyjnej, zajmuj±cej siê poszukiwaniem kamieni szlachetnych. Celem naszej wyprawy nie by³y szczyty Uralu, lecz jego bogactwa naturalne bêd±ce cudami przyrody, czym¶ piêknym i niepowtarzalnym. Zostali¶my zakwaterowani w akademiku razem ze studentami z Moskwy, którzy odbywali praktykê gemmologiczn± na Uralu. Dnia nastêpnego z lekkim bólem g³owy ruszyli¶my na podbój Swierd³owska.
        Pomimo wakacji  pierwsze kroki skierowali¶my na (niektórym to siê mo¿e wydaæ absurdalne) uniwersytet; wszak¿e trzeba podpatrzyæ naszych znajomych, jak pracuj±. Faktem jest, ¿e  ju¿ jeste¶my w Europie pod wzglêdem zaplecza technicznego. Jednak to, co zobaczy³em tutaj, przesz³o moje naj¶mielsze oczekiwania; oczywi¶cie mam na my¶li muzeum uczelniane - takich kamieni jak w nim w ¿yciu nie widzia³em. Trudno opisaæ owe klejnoty ziemi s³owami, trzeba je obejrzeæ. Mogê tylko powiedzieæ, ¿e do drugiego muzeum ju¿ nie poszed³em, gdy¿ by³o to ponad moje si³y. Widzia³em ró¿ne muzea mineralogiczne, jednak to, co ujrza³em teraz, przeros³o wszelkie  moje dotychczasowe wyobra¿enia; by³y tam okazy jak w prawdziwym skarbcu, sezamie. Z zapartym tchem ogl±da³em samorodki z³ota i platyny, szmaragdy, jak równie¿ kwarc dymny, który wa¿y³ - bagatelka- tylko 870 kg (!). Wys³uchali¶my równie¿ wyk³adu  na temat budowy geologicznej Uralu i kamieni szlachetnych, które napotkamy podczas naszego pobytu. Wyk³ad oczywi¶cie by³ po rosyjsku. Znajomo¶æ mojego jêzyka rosyjskiego nie uwzglêdnia³a jednak tylu naukowych terminów, wiêc postanowi³em wymkn±æ siê dyskretnie i poogl±daæ zgromadzone na korytarzach kamienie. Nie mog³em siê doczekaæ wyjazdu w teren, bo po to faktycznie tutaj przyjecha³em.
        Dnia nastêpnego wyruszyli¶my w miejsca, o których s³ysza³em podczas studiów, ¿e  mo¿na w nich znale¼æ z³oto lub diamenty. Tych ostatnich jednak - ku mojemu roz¿aleniu - nie znale¼li¶my. Ze Swierd³owska wyje¿d¿ali¶my na dwu - trzydniowe wypady autobusem na odkrywki  lub mieszkali¶my w tajdze, jak przysta³o na prawdziwych podró¿ników. By³o to dla nas niezapomniane prze¿ycie, podobnie jak i dla komarów. :)  ¯adne, zabrane z kraju ¶rodki nie pomaga³y na te owady, nie skutkowa³y nawet papierosy czy siedzenie przy ognisku. Ka¿dy musia³ wycierpieæ swoje: z jednej strony dokuczliwe komary, z drugiej - zmiana czasu. Fakt, ¿e to tylko cztery godziny wzglêdem czasu ¶rodkowoeuropejskiego, jednak mêcz±ce by³o to, i¿ zmierzch robi³ siê dopiero ko³o godziny dwudziestej trzeciej. Potem by³a warta przy ognisku, pobudka, przygotowania do wymarszu lub wyjazdu. Jednak nikt nie narzeka³.
        Pierwsz± wiêksz± odkrywk± by³a Lipovka  usytuowana 110 km na SW od Swierd³owska. W 1902 r. w Lipovce znaleziono szlachetn± odmianê turmalinu, tzn. elbait, a  w 1958 r. odkryto rudy krzemianowe niklu, a w latach 90-tych ( po zakoñczeniu eksploatacji) - rubiny. W pegmatytach znajdowa³y siê beryle, na których poszukiwaniu zszed³ nam ca³y dzieñ. Ca³a  nasza grupa kopa³a w kamienio³omie jak za czasów jego ¶wietno¶ci. Nasza praca nie posz³a na marne. Geolog, który tu kiedy¶ pracowa³, autorytatywnie stwierdzi³, ¿e dawno nie widzia³ tak ³adnych okazów beryli z Lipovki, jakie my znale¼li¶my. Byli¶my z tego dumni i w pe³ni usatysfakcjonowani. Nastêpne dni przynios³y nam wiêcej okazji ku zadowoleniu.

         Kolejnym naszym celem by³a Murzinka po³o¿ona gdzie¶ w tajdze, w miejscu zapomnianym przez Boga. Tam w³a¶nie nasz "terenowy" autobus odmówi³ nam pos³uszeñstwa, zmuszeni zostali¶my do rozbicia biwaku. Jak siê okaza³o, droga wygl±da³a jak na poligonie, a nawet lepiej:  koleiny po pas, a na odkrywkê trzeba by³o doj¶æ po siedmiokilometrowym marszu, przy okazji wypatruj±c morionów w b³ocie. Wreszcie dotarli¶my do stanowiska z topazami. Napotkali¶my tutaj dwójkê, robi±cych dokumentacjê, geologów z Moskwy. Nam uda³o siê podczas p³ukania w specjalnych miskach uzyskaæ trochê szlichu, czyli - mówi±c bardziej zrozumiale - drobnoziarnistego osadu zawieraj±cego minera³y ciê¿kie, np. z³oto, a w naszym przypadku topazy. Kolega znalaz³ okaz o warto¶ci jubilerskiej, z którego mo¿na zrobiæ ³adne oczka do pier¶cionków. Wówczas dostali¶my bia³ej gor±czki, polegaj±cej na p³ukaniu w miskach i przesiewaniu przez sita materia³u wybranego z do³ów w poszukiwaniu topazów. Najwiêkszy z nich, znaleziony kiedy¶ tutaj, wa¿y³ 42 kg. Dwa lata temu Michai³ znalaz³ w tym samym miejscu mniej wspania³y okaz, który jednak¿e te¿ przykuwa³ wzrok i rêczê, ¿e  ka¿dy kolekcjoner-fanatyk chcia³by znale¼æ siê w posiadaniu podobnego okazu.
        Nastêpnym miejscem, które odwiedzili¶my, by³a Zona. Miasto widmo, strze¿one przez milicjê i wojsko z dwojakiego powodu: byæ mo¿e by³a tam baza wojskowa, a drug± rzecz± by³y szmaragdy. Niedaleko zosta³a usytuowana kopalnia g³êbinowa szmaragdów szlachetnej odmiany berylu. Przy kopalni znajdowa³o siê zak³adowe muzeum, kolejny "koszmar" dla naszych oczu i ta drêcz±ca niemo¿no¶æ dotkniêcia tych tak cudownych dzie³ natury(!). Jednak w muzeum zebrane by³y tylko same beryle, ¿adnego okazu jubilerskiego. Mê¿czyzna, który nas oprowadza³, wyja¶ni³ nam, ¿e - niestety- nie mo¿e nam pokazaæ szmaragdów, gdy¿ s± w sejfie. Okaza³o siê, ¿e ów cz³owiek jest g³ównym geologiem tej kopalni, choæ sama kopalnia by³a nieczynna. Zastanawiaj± siê pewnie Pañstwo z jakiego powodu; oczywi¶cie z braku pieniêdzy, chocia¿ one tkwi± w ziemi. Na czarnym rynku pojawiaj± siê wszak¿e - co prawda  w zawrotnych cenach -  kamienie z owej kopalni; przypuszczam, ¿e eksploatacja jest prowadzona na ma³± skalê,  na czarno, chocia¿ mogê siê przecie¿ myliæ. Trudno siê temu dziwiæ, skoro tylko jedna huta na ¶rodkowym Uralu funkcjonuje prawid³owo, natomiast inne s± zamkniête. Wracaj±c do kopalni: wokó³ - jak wszystkim wiadomo - s± ha³dy, ale kto by przypuszcza³, ¿e zobaczymy takie oto tabliczki z napisami, które w wolnym t³umaczeniu znacz±: " Zona. Zakaz zbierania minera³ów pod gro¼b± zastrzelenia". Mimo to i tak poszli¶my;  mo¿e by³o to nie rozwa¿ne, ale ta szczypta grozy... Uwijali¶my siê jednak bardzo szybko: z pochylonymi g³owami zgarniali¶my beryle puszkami, uwa¿aj±c przy tym, by nas nikt nie zobaczy³.
        Trafili¶my równie¿ do Azbestu, gdzie z ogromnej dziury w ziemi  (na szkodê ¶rodowisku i ludziom tutaj ¿yj±cym - wszystko bia³e od py³u azbestowego) wydobywa siê azbest. Kolejny ekscytuj±cy dzieñ dobieg³ koñca, czas wracaæ do Swierd³owska i... za kilka dni powrót do domu!

        W miêdzyczasie ¿egnamy grupê moskiewsk± ( jad± do domu), a Michai³ go¶ci nas u siebie. Zaliczamy kolejne muzeum, tym razem w domu u Miszy. Po raz pierwszy w rêkach mam diamenty, a nie tylko ogl±dam je w gablotach w muzeum: dotykam to, co tyle jest warte po oszlifowaniu, staj±c siê brylantem (!).

        Mogê dla zaostrzenia apetytu powiedzieæ co¶ Pañstwu o diamentach. Najwiêkszym ze znalezionych dotychczas diamentów by³ Cullinan. Mia³ wielko¶æ mêskiej piê¶ci i wa¿y³ 3106 karatów, czyli 620 g. Znaleziono go w kopalni Premier w Po³udniowej Afryce. Po roz³upaniu wyszlifowano z niego 9 du¿ych i 96 ma³ych brylantów. Najwiêkszy z nich o nazwie Gwiazda Afryki ma masê 530,2 karatów, co czyni go najwiêkszym brylantem na ¶wiecie. Na pocz±tku naszego wieku Cullinana oceniono na 150 tys. funtów szterlingów, a w latach 70-tych by³ wart - bagatelka- 94 tony z³ota! Jednak zejd¼my na ziemiê.
        Kolejn± atrakcj±, któr± widzieli¶my, by³a kopalnia z³ota w Berezowsku. Z³oto nie wystêpuje tutaj jako samorodki, lecz jest rozproszone w pirycie, cos  w stylu naszego z³o¿a w Z³otym Stoku, tylko tam jest zwi±zane z arsenopirytem. Wystêpuj± tutaj dwie ska³y znane na ca³ym ¶wiecie. S± to: berezyt i listwenit. Pierwsza z nich jest to ska³a zawieraj±ca piryt, z której mo¿na wyd³ubywaæ kostki pirytów, druga za¶ jest to listwenit, który zawiera zielony fuchsyt. Z³o¿e jest typu hydrotermalnego.

        Nasz pobyt zbli¿a³ siê ku koñcowi, najwy¿sza pora wracaæ do kraju. Przyjechali¶my na dworzec szczê¶liwi, ¿e uda³o nam siê powiêkszyæ nasze kolekcje i ¿e mamy bilety na najlepszy poci±g relacji Swried³owsk - Moskwa. Jednak pojawi³y siê pewne nieprzyjemno¶ci, w warunkach rosyjskich jest to prawie nieuniknione. Zostali¶my nie wpuszczeni do poci±gu, gdy¿ konduktorka stwierdzi³a, ¿e mamy niewa¿ne bilety(?!).Nawet  nasze próby przekupstwa kierowniczki poci±gu nic nie pomaga³y. Okaza³o siê, ¿e bilety zosta³y wypisane na nazwisko i numer paszportu naszego znajomego, a nie na nasze. I w dodatku nie s± to w³a¶ciwe bilety - mieli¶my bilety dla Rosjan, a nie dla "inostrañcow". Zg³osili¶my siê do kierownika stacji, który nas po prostu wyrzuci³, gdy dowiedzia³ siê, ¿e jeste¶my obcokrajowcami. Uda³o nam siê wymieniæ bilety na inny poci±g, oczywi¶cie za dop³at±. To jeszcze nie koniec naszych k³opotów. Jeden z nas pojecha³ do Moskwy sam, poniewa¿ zmuszony zosta³ do wykupienia miejscówki i przekonania konduktorki, gdy¿ Rosjanie nie honoruj±  legitymacji  kolejowych, a tym samym  darmowych przejazdów, do których u nas rodziny kolejarzy s± upowa¿nieni. Umówili¶my siê z nim w Moskwie, pomacha³ nam z poci±gu, a my zostali¶my na dworcu.
         Przyjechali¶my do Moskwy. Teraz zosta³o tylko znale¼æ Paw³a i ... wracamy do Polski. Jednak  na miejscu siê okaza³o, ¿e go nie ma! Szukali¶my kolegi a¿ 5 godzin; wreszcie postanowili¶my jechaæ na w³a¶ciwy dworzec, a potem daæ znaæ ambasadzie. To by³o jedyne racjonalne rozwi±zanie:  koñczy³a siê nam wiza s³u¿bowa i nie mieli¶my miejscówki na polski poci±g, gdy¿ ten w³a¶ciwy nam uciek³. Mieli¶my wróciæ w kilku i podj±æ poszukiwania na nowo. Dojechali¶my z trudem na Dworzec Bia³oruski  i... kamieñ nam spad³ z serca -  jest Pawe³!  Odetchnêli¶my z ulg±. Teraz tylko bilety do Warszawy, ale kasy miêdzynarodowe by³y zamkniête i byli¶my zdani na polskich konduktorów. Uff, znalaz³y siê miejsca!  Pozosta³o nam jedynie przekroczyæ granicê. Na szczê¶cie tu obesz³o siê bez nieprzyjemno¶ci ze strony bia³oruskich celników, jednak musieli¶my odczekaæ kilka godzin w Brze¶ciu. Wreszcie w kraju!
        Po kilku dniach, po przystosowaniu siê do czasu ¶rodkowoeuropejskiego, przeprowadzi³em remanent w kamieniach, które przywioz³em do domu. Plecak wa¿y³ 60 kg samych znalezisk ( nie zawiera³ nawet ¿adnej konserwy -   taki mieli¶my dobry apetyt!).

     Polecam wszystkim wyprawy globtroterskie w nieznane krainy Europy i Azji, bo zawsze co¶ czeka do odkrycia nawet dla zwyk³ego ¶miertelnika.

Krzysztof Wnêk <wielki@agatka.bochnia.pl>

Praca nades³ana na Minera³y: 29-03-1999


Wyprawy mineralogiczne

Powrót do strony g³ównej