Mistrzostwa Polski w Poszukiwaniu Minerałów
- Kletno 12 sierpnia 2006





01.
Kletno, 10 sierpnia.



Do Kletna przyjechałem już dwa dni przed mistrzostwami i jak zwykle zatrzymałem się w Sądejówce. Zajęcia standardowe - szperanie po hałdach przy akompaniamencie odgłosów licznika, jednocześnie niecierpliwe wyczekiwanie na zapowiadane mistrzostwa. Wieszczyłem tu i ówdzie mineralny koniec Kletna, więc tym bardziej ciekawiło mnie jak uda się pierwsza tego rodzaju impreza. Tydzień wcześniej natrafiłem w internecie na informację, zaś już Kletno przywitało mnie takim oto (patrz fotografia obok) komunikatem. Skoro zapraszają, to jestem.

Następnego dnia

02.
wybieram się na mały rekonesans.

11 sierpnia poszedłem obejrzeć miejsce gdzie nazajutrz miały się odbyć mistrzostwa. Z premedytacją, ale i z nie do końca jasnym poczuciem winy ominąłem barierę z napisem "teren prywatny, wstęp wzbroniony". W ramach przygotowań odsłonięto tam materiał starej hałdy szerokim, kilkudziesięciometrowej długości wykopem. Oczywiście pokusiłem się o pobieżne "obmacanie" go licznikiem Geigera - wygląda, że całe to zwałowisko już dawno przepuszczono pod detektorem i na jakieś uranowe sukcesy nie ma co liczyć. Za to wszędzie leżą różnej wielkości kawałki tak charakterystycznego dla Kletna antozonitu. Przyszła mi do głowy myśl, czy aby zawodnicy nie przedstawią do oceny komisji sędziowskiej wyłącznie okazów tego minerału. :-) Dość często występujące rudy żelaza (hematyt, magnetyt) w świeżo ruszonym nieprzepłukanym jeszcze deszczem materiale są mało widoczne. Ciekawe, jak też z tym problemem poradzą sobie zawodnicy?

03.
12 sierpnia, godzina 9:00. Bardzo kiepskie początki.

Już z daleka słyszę młocarnię tzw. techno. Grupa młodych ludzi rozłożyła aparaturę nagłaśniającą i nieustannie dokonuje teraz technicznych eksperymentów. Łomot co rusz przerywają próby mikrofonowe ("raz, raz, raz, ok?"), przy okazji wychodzi kilka efektownych sprzężeń. Co za wściekły pisk... Na domiar złego jeszcze w pobliżu warczy agregat zasilający całą tą maszynerię. Nic mnie tak nie wkurza jak niepotrzebny hałas i po kilkunastu minutach czuję, że ucieknę stąd zanim cokolwiek naprawdę zacznie się dziać. "W blaszany daszek tłucze deszcz, a w mojej głowie wciąż ktoś jest..." - co za licho...? I naraz - "te piękne czarne oczy..." - a żeby cię szlag trafił cholerny prześladowco! Rozzłoszczony, już sunę wprost do wyjścia! Co sprawiło, że później wróciłem? Nie wiem. Czy to wiatr mnie wystudził, czy zawładnęła mną już tylko złośliwa chęć zobaczenia ostatecznej klęski całego przedsięwzięcia... - raczej w potrzebie doraźnie ogłuchłem. Potrzeba jeszcze długo będzie matką wynalazków.

04.
Około 11:00.
Z wolna, jakby od niechcenia, zaczyna się jakiś ruch. Pod ustawionymi na hałdzie zadaszeniami pojawiają się ludzie. Funkcjonuje już punkt informacyjno-medyczny, stoiska sprzedawców mineralnej galanterii (trochę minerałów, lampy solne, zegary w amonitach, drobna biżuteria itp.) oraz miejsce zabaw dla dzieci. Bardziej z boku ustawia się polowa kuchnia typu ogólnowojskowego i smażalnia. Ścielą się pierwsze dymy. Zameldowali się także strażacy - wielki bojowy wóz toczy się majestatycznie na najdalszy skraj placu. Do stanowiska pod nazwą Warsztaty mineralogiczne także podjechał samochód. Kierowca targa z niego naprawdę imponującej wielkości okazy minerałów znanych z Kletna, jakąś mineralogiczną literaturę, świeżutkie numery Otoczaka, lupy, młotki, chyba jakieś kwasy, obcinarkę do zdjęć... Do czego mu potrzebna ta obcinarka? Wkrótce ów warsztat mineralogiczny okazał się najbardziej interesującym z przygotowanych tu stanowisk. Jeszcze tam wrócę, a tymczasem zaglądam do pustego dotąd wykopu. Właśnie kilku ludzi wytycza w nim działki poszukiwawcze.

05.
"Eee... Co tu panie można znaleźć w tej kupie kamieni?"

Zapewne niektórych nurtowało podobne pytanie, pozwoliłem więc sobie uwikłać panów w tak oto skadrowaną sytuację. :-)

Około południa nastąpiło wreszcie oficjalne otwarcie mistrzostw. Zgromadzonej publiczności (około stu osób) przedstawiono przedstawicieli, organizatorów, sponsorów i burmistrzów. Uff... Wygłoszono okolicznościowe powitania, podziękowania i inne uprzejmości. Prowadzący (konferansjer) brnął przez to ciężko niczym kilof przez mocno ubitą hałdę. Publiczność też trochę cierpiała w tak przydługim wstępie, ale muszę przyznać, oficjele zaprezentowali się jak całkiem normalni i nawet mili ludzie, co niekoniecznie i nie zawsze bywa regułą. :-) Przedstawiono też skład komisji sędziowskiej (Jury) oraz regulamin mistrzostw. Obowiązujące zasady poznałem wcześniej ze strony internetowej i korzystam z czasu aby się trochę porozglądać. Jak to rzekł prowadzący...- "z mojej obserwacji optycznej wynika" że

06.
tu zanosi się na ostre kopanie...


No, przynajmniej przegląd narzędzi na to wskazuje. Przynieśli co tam kto miał. Były kilofy, motyki, młotki murarskie i geologiczne, łopatki i łopaty, szufle i grabie. Wszystko to w najrozmaitszych rozmiarach, przeróżnej kondycji, wyglądu i użyteczności. Skala wieku potencjalnych poszukiwaczy bardzo szeroka, co najmniej od 6 do 60 lat. Chyba już zgłoszono wszystkie drużyny. Jest ich około dwudziestu. Grupy rodzinne (także wielopokoleniowe) koleżeńskie, towarzyskie, mniej lub bardziej doraźnie skrzyknięte. Mydło i powidło, a wszyscy z tęgim apetytem na nie mniej tęgie okazy. :-) Kto chętny, a nie ma doświadczeń w poszukiwaniu minerałów, może jeszcze wziąć udział w krótkim wykładzie na temat ich lokalnych wystąpień i rozpoznawania. Zaraz też

07.
zakotłowało się w obrębie warsztatu mineralogicznego.



Nawet krótkie wprowadzenie w temat było niezbędne i dobrze, że organizatorzy przewidzieli taką możliwość. Z podpatrzonych zachowań wniosłem, że dla co najmniej kilku poszukiwaczy te mistrzostwa były debiutem. Jeżeli nie w poszukiwaniu minerałów w ogóle, to na pewno w poszukiwaniu ich w Kletnie. Celem imprezy jest także rozpowszechnianie mineralogicznej wiedzy, istnieje więc szansa, że kiedyś niektórzy ze słuchaczy wrócą tu bogatsi choćby o jeszcze to jedno doświadczenie. Wykład poprowadził przedstawiciel Towarzystwa Geologicznego "SPIRIFER" i współorganizator przedsięwzięcia, pan Piotr Gut.

08.


A tu właśnie sam szef warsztatu (w czerwonej koszulce) i jego gospodarstwo. Jeszcze zanim wypakował wszystkie przywiezione okazy minerałów (prawie wyłącznie z Kletna) już wzbudziły one spore zainteresowanie. Ja sam nękałem go wiele razy, a to coś pytając o te kamienie, to znów o losy Otoczaka, którego kilka egzemplarzy zauważyłem na stoliku. Podobnych zagadywaczy przewinęło się tam więcej. Swoją drogą (tą uwagę kieruję do ludzi z Kletna) panie i panowie, to jest moim zdaniem gigantyczny obciach, żeby trzeba było przywozić samochodem kilkadziesiąt kilogramów kamienia, po to abyście mogli pokazać ludziom czego mają u was szukać. Czy nie czas najwyższy zgromadzić gdzieś blisko choćby najskromniejszy, ale stały zbiór miejscowych minerałów? Czy tuż obok w Muzeum Ziemi nie znalazłaby się odrobina miejsca do ich ekspozycji? Jeszcze nie jest za późno.

09.
Pojawili się już pierwsi członkowie komisji sędziowskiej.




Pani Barbara Teissere i pan Paweł Zagożdżon, pracownicy Wydziału Geoinżynierii Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej. Chyba byli zaskoczeni, że celuję w nich obiektywem, ale nie dali tego po sobie poznać i proszę jakie sympatyczne zdjęcie wyszło... :-) Zobaczcie powiększenie.

10.
Ekipa Telewizji Wrocław (TVP 3) w akcji.

Gdybyście kiedyś chcieli udzielić jakiegoś wywiadu dla telewizji, to wiedzcie, że niebanalny wygląd może być pierwszym krokiem do spełnienia waszych marzeń. Oczywiście żartuję. :-) Wątpię też, czy wypytywanym przez reportera poszukiwaczem kierowały takie właśnie pobudki w doborze elementów stroju, ale to fakt - prezentował się dość oryginalnie i... trafił przed kamerę. :-)

Właśnie przed chwilą dokonano losowania działek i pewnie wnet rozpocznie się najważniejsza część imprezy - poszukiwanie minerałów. Pierwotnie regulamin przewidywał na to ponad dwie godziny, ale ostatecznie skrócono ten czas do połowy. Jeszcze prowadzący odczytuje krótką, geologiczną charakterystykę rejonu Kletna, przypomina kryteria oceny znalezisk oraz możliwość ewentualnej dogrywki jeśli kilka drużyn uzyska taką samą ilość punktów. W takiej sytuacji ich kapitanowie będą musieli przedstawić do oceny inny okaz wydobytego minerału.

11.
"Uwaga! Achtung! Wnimanje! Atancione! Zsynchronizujmy zegarki, wszystko musi być zawodowo! Już za chwilę pani Weber wyda organem głosowym komendę do poszukiwań!"


Tak to bywa kiedy na siłę chce się powiedzieć więcej niż się do powiedzenia ma. Nie było zawodowo. Konferansjer podpadł mi już wcześniej, ale tym razem tak dał czadu, że nie zapamiętałem kto w końcu i jakim organem wydał tą oczekiwaną komendę. Darmo cytować tutaj inne jego "poślizgi". Pewnie nawet nie zdaje sobie z nich sprawy, bo był kompletnie nieprzygotowany do roli jaką usiłował spełniać. Zostawmy go zatem i idźmy tam, gdzie właśnie zaczęło się dziać to, co w mistrzostwach najważniejsze.

12.
Zdarzenia nabrały odpowiedniej dynamiki.

Publika gromadnie obstąpiła wykop i walczących w jego głębi zawodników. Ci zaś zaprezentowali najrozmaitsze techniki poszukiwań - od pozornie bezładnego grzebactwa to tu, to tam, do szerzej zakrojonych prac powierzchniowych, lub też drążenia jam o profilu bardziej wgłębnym. :-) Większość starała się maksymalnie wykorzystać przysługujący im czas. Pomiędzy zawodnikami uwijali się oddelegowani do obsługi mistrzostw przedstawiciele stacji telewizyjnych i radia, zawodowi oraz tacy jak ja, domorośli fotoreporterzy. Doprawdy, niezły młyn.

Uwaga na marginesie - metoda oznakowania działek nie była dość bezpieczna. Końcówki użytych do tego metalowych "szpilek" powinny być załamane lub osłonięte. W ferworze poszukiwań można nadziać się okiem na sterczący z podłoża półmetrowy (np. fot. 14) dosyć ostro zakończony pręt.

13.
Jeszcze rzut oka na pole walki o minerały.



To duże, czerwone, po lewej z tyłu, to wóz straży pożarnej. Fajermani pewnie po raz pierwszy ubezpieczali tego rodzaju imprezę, bo okiem nieco kosym obserwowali "wariatów" kłębiących się w wyrobisku, ci zaś szaleli w sposób absolutnie tym nieskrępowany. :-) Środkiem wykopu, statecznym krokiem przechadza się sędzia główny zawodów, pan Paweł Zagożdżon. Podejdę bliżej i ja, by lepiej pokazać bohaterów zdarzeń. No, przynajmniej niektórych z nich. Pominięci chyba mi wybaczą.

14.





Spójrzcie. Czy widzicie tą koordynację ruchów, to skupienie uwagi, oddanie wspólnej sprawie i pełną harmonię współpracy? Te rzeczy proszę państwa, to tylko w Kletnie na minerałach. :-) Czy słyszycie ten chrzęst narzędzi i przyśpieszone oddechy ciężko pracujących zawodników? Oto prawdziwe klimaty poszukiwań.

15.





Trochę podglądałem (także podsłuchiwałem :-) najstarszych uczestników mistrzostw. W uchwyconych fragmentach rozmów wielu z nich ujawniało wcale niemałą wiedzę o minerałach. Słuchało mi się ich z prawdziwą przyjemnością. Może swoją mineralną przygodę oni też zaczynali kiedyś w Kletnie...?

16.


Wokół sportowe emocje, a tu spokój starych, doświadczonych wyjadaczy, co to nie raz i z nie jednej hałdy minerały już rwali...

Nastrojowe to takie... Ale zobaczcie powiększenie fotografii.

Śmieszne? Być może, ale mnie się nie podoba. Prowadzący ujął to tak: "Widzę, że jeden z uczestników wspomaga się rozmaitymi napojami, ale to nie jest zabronione." Racja proszę pana, raczej niesmaczne to było, bo w pobliżu szukały minerałów sześcio - dziesięcioletnie dzieci. Jeśli delikwent nie potrafi przez godzinę popracować bez "wzmocnienia", to z pewnością nie powinien brać udziału w konkurencji, tylko spędzać czas na ławie koło garkuchni, tam gdzie podawano piwo. Uwadze organizatorów polecam jednoznaczny rozdział tych dyscyplin w przyszłości.

17.



Chyba najbardziej intensywnie eksplorująca przydzieloną jej działkę uczestniczka mistrzostw. Daję wam słowo - przerwała tylko na czas wykonania tej fotografii. Wspomagał ją nie mniej aktywnie pracujący chłopak, ale teraz gdzieś się schował. :-)

Wbrew niektórym obawom na rozkopywanych działkach z wolna zaczęły wzrastać kopczyki wydobytych kamieni. Wkrótce po "kąpieli" powinny ujawnić pełnię swoich zalet. Wybrane spośród nich najlepsze okazy kapitanowie drużyn przedstawią do oceny.

18.
Najwięksi pechowcy, drużyna polsko - francuska.
Być może oni tak o sobie nie myśleli, ale ja o nich owszem. :-) Oto ekipa gwarantująca status międzynarodowości mistrzostw. Dwóch Francuzów i Polka, która była tu chyba jedyną osobą zdolną do porozumiewania się z gośćmi w ich ojczystym języku. Publiczność przywitała ich bardzo życzliwie, były uśmiechy, były oklaski, ale szanse drużyny "położyło" losowanie działek. Myślę, że trafiła się im najgorsza - materiał rozdrobniony prawie że na podobieństwo ziemi w doniczce. Oczywiście nie sposób w takiej sytuacji wyeliminować wpływ przypadku, ale można przecież było przygotować bardziej jakościowo ujednolicone działki.

Czas poszukiwań dobiega końca. Wkrótce stół Jury zapełni się wydobytymi okazami. System ich oceniania wydaje się klarowny. Oto podstawowe elementy składające się na ocenę końcową:
1. Rzadkość występowania minerału.
2. Wielkość okazu.
3. Walory wizualno - kolorystyczne.
4. Ocena sędziowska.

19.
Szkiełko i oko, czyli kamienie w rękach Jury.

Skład Jury (podaję za stroną internetową mistrzostw
http://www.gory.info.pl/mistrzostwa/regulamin.html)

- dr Barbara Teissere - Politechnika Wrocławska
- dr Paweł Zagożdżon - Politechnika Wrocławska
- dr Bolesław Wajsprych - Uniwersytet Wrocławski
- mgr Piotr Gut - Towarzystwo Geologiczne "SPIRIFER"
- mgr Artur Prucnal - Zespół Szkół w Stroniu Śląskim

Tak jak przypuszczałem, fluoryty (wśród nich także okazy wielomineralne z udziałem fluorytu) stanowiły znaczną część przedstawionych do oceny znalezisk, ale na stół sędziowski trafiły też inne minerały. Poza chryzokolą i kalcytem były tam ciekawie urzeźbione kwarcyty pozostałe po wyługowaniu z nich kryształów barytu. Dwa takie okazy zyskały największe uznanie Jury.

20.
Już miałem swoich faworytów do pierwszego miejsca (fot. 22), gdy niespodziewanie konieczna okazała się dogrywka. Wszystko to zgodnie z regulaminem - dwie drużyny uzyskały tą samą ilość punktów. Niestety, na tyle wciągnęło mnie kibicowanie, że nie wiem teraz jakie minerały przedstawiono Jury do ostatecznego rozstrzygnięcia. Podekscytowany bliską perspektywą ogłoszenia wyników, całkowicie to przegapiłem. Co gorsza, trwałem w tej niewiedzy nadal, choć przecież mogłem poprosić o bardziej szczegółowe opisanie nagrodzonych okazów. Trudno, stało się...

Kiedy patrzę na minerały zgromadzone na stole komisji sędziowskiej, nasuwa mi się pytanie, czemu nie zorganizowano równoległego konkursu w kategorii, nazwijmy to micro-mount? Powiedzmy maksymalnie 8 do 10 cm3 ? Być może właśnie tak wyodrębniona dyscyplina jeszcze lepiej promowałby rzetelną mineralogiczną wiedzę? O większe okazy jest coraz trudniej. Drobiazgi na stole (chryzokola i kalcyty) mówią same za siebie.

Podliczono punkty, pora wreszcie pokazać zwycięzców.

21.
Drużyna Nie Wiem Skąd, bo... zapomniałem... :-(



Drużyna uśmiechnięta, sympatyczna, dwupokoleniowa. Zbyt późno się zorientowałem, że występowała w trzyosobowym składzie i ująłem w kadr fotografii tylko tych dwoje. Trzeciego, najstarszego uczestnika zobaczycie powyżej na fotografii 15.

Zajęli w mistrzostwach trzecie miejsce. Nagrodę dla nich stanowiła olbrzymich rozmiarów tzw. lampa solna oraz karty wstępu do jaskini solno-jodowej w Lądku Zdroju. Oczywiście były jeszcze oklaski publiczności, były gratulacje do których i ja teraz się przyłączam. :-)

22.
Moi faworyci - drużyna ze Stronia Śląskiego.



Zapatrzony początkowo we fluoryty dość późno zwróciłem uwagę na interesujący wygląd ich pierwszego kwarcowo-barytowego znaleziska. Podglądając pracę Jury zobaczyłem, że mają szansę na jedno z czołowych miejsc. Z pewnością byli uradowani osiągniętym wynikiem, ale i mocno stremowani rolą jaką niespodziewanie przyszło im odegrać. :-) Zagadałem z nimi chwilę. W Kletnie na minerałach bywali już nie raz i wiedzieli czego tutaj szukać. Efekt - drugie miejsce w mistrzostwach oraz nagrody w postaci sprzętu turystycznego. Gratuluję i raz jeszcze ściskam dłonie. Miło Was było spotkać.

23.
Tryumfatorzy mistrzostw - drużyna z Zawiercia.

Dwaj. Duży i mały. Chyba trochę speszony wielkim zamieszaniem wokół siebie dryblas z Zawiercia i jego syn (chłopiec w czapce) wspomagający tatę w poszukiwaniach. Dzielną, zwycięską dwójkę poszukiwaczy minerałów wynagrodzono całą górą sprzętu turystycznego, mnóstwem gratulacji i dużymi brawami. :-)

Skończyło się. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Zdążyłem jeszcze kupić fajny okaz kryształów kwarcu, kiedy lunął obfity deszcz. Dokładnie przemoczony i zziębnięty wracam do Sądejówki.
Cóż, zakładane cele mistrzostw najwyraźniej zostały osiągnięte. Zawodnicy i kibicująca im publiczność łyknęli nieco mineralnej wiedzy, przeżyli swoją małą, niecodzienną, mineralną przygodę. Warto było. Nawet z pewnymi mankamentami organizacji na które się tu dąsałem, zresztą - popatrzcie na te uśmiechnięte twarze... :-) Może za rok znowu się tutaj wszyscy spotkamy?

22-08-2006 Andrzej Pełka.

Powrót do działu wycieczki mineralogiczne

Powrót do strony głównej Minerały