Kopalnia uranu Kletno - Kopaliny


Mineralizacja uranowa oraz poszukiwania i eksploatacja rud uranu w Masywie Śnieżnika w latach 1948 - 1953. *

Podwójna nazwa złoża Kletno - Kopaliny jest związana z tym, że w publikacjach wydanych tuż po II wojnie światowej jest ono opisywane jako Kopaliny, w nowszych natomiast, częściej nazywa się go złożem Kletno. Złoże występuje w obrębie serii strońskiej, na którą są nasunięte granitognejsy Śnieżnika. Łupki łyszczykowe i paragnejsy serii strońskiej zawierają wkładki utworów pstrych: wapieni, kwarcytów, łupków grafitowych, amfibolitów i skał wapienno - krzemianowych. Mineralizacja związana jest z nasunięciem Kletna o kierunku NNW - SSE. Najsilniej zmineralizowana strefa jest zbudowana z marmuru, kwarcytu i skały amfibolowo - magnetytowej. W obrębie złoża występują dwa główne zespoły mineralizacji: Magnetytowy i fluorytowo - polimetaliczny. Ze złoża eksploatowano dawniej rudę żelaza. Magnetyt głównej strefy złoża tworzył ławicę o zmiennej miąższości od kilku cm do 2,5m miejscami wyprasowaną, wyklinowaną lub poprzesuwaną tektonicznie. Okruszcowanie polimetaliczne było związane z mineralizacją kwarcowo - fluorytowo - barytową. Gniazda fluorytu o średnicy do kilkunastu metrów występowały głównie w wapieniach, wtórnych kwarcytach i skarnoidach. W żyłach kwarcowo - fluorytowych o miąższości do kilkudziesięciu cm występował także kalcyt i skalenie. Zespół mineralizacji polimetalicznej obejmował około 30 minerałów: siarczki (żelaza, arsenu, miedzi, ołowiu, cynku, srebra i rtęci), selenki (srebra, rtęci, ołowiu, bizmutu i miedzi), tetraedryty, metale rodzime (selen, bizmut, złoto), oraz uraninit - smółkę uranową i wtórne minerały uranu. W Kletnie wyróżniono trzy zespoły zawierające minerały uranu.
  1. Smółka uranowa - kwarc - fluoryt - siarczki - selenki. W tym najpospolitszym zespole smółka przerośnięta promieniście lub bezładnie chalkopirytem, współwystępuje z pirytem wrastając w jego ziarna lub tkwiąc między innymi minerałami. Sferolity smółki tworzą formy naciekowe i kolomorficzne, często są luźno rozrzucone wśród innych minerałów żyłowych.

  2. Smółka uranowa - gummit. Zespół występujący wraz z mikami uranowymi w żyłach fluorytu.

  3. Wtórne minerały uranu wypełniające wraz z selenkami spękania w fluorycie i kwarcu.
Rozmieszczenie okruszcowania w złożu było bardzo nierównomierne. Najwięcej gniazd i żyłek z mineralizacją uranową występowało w stropowej części wapieni krystalicznych, a intensywność okruszcowania (ilość i rozmiary ciał rudnych) malała z głębokością.

Na leżącym w Polsce obszarze wypiętrzenia orlicko - śnieżnickiego poszukiwania rud uranu rozpoczęły się w okresie tzw. zimnej wojny. Były one prowadzone bardzo intensywnie w specyficznych warunkach politycznych jakie panowały wówczas w kraju i społecznych, jakie istniały na niedawno przyłączonych do Polski ziemiach. Po zakończeniu II wojny światowej prace polskich geologów na tym obszarze zostały zablokowane wskutek odkrycia w 1948 r. mineralizacji uranowej w Kletnie. Jej eksploatacja zdominowała życie gospodarcze tego regionu przez kolejne pięć lat. Obecność uranu w skałach Dolnego Śląska znana już była w dziewiętnastym wieku (J. Roth 1865), lecz nie była jeszcze znana jego specyficzna cecha - radioaktywność. Pierwsze dane z obszaru Sudetów dotyczą rejonu karkonoskiego, głównie okolic Kowar (K. Hoehne 1936). Rudy uranu traktowane były początkowo jako zanieczyszczenie wydobywanej tu rudy żelaza i wywożone na hałdę. Dopiero po 1927 r. wydobyto w Kowarach kilka ton rudy do celów badawczych. Do 1940 r. wydobyto 74 tony rudy uranu. W latach 1943 - 1944 ruda była wywożona w kierunku Berlina, lecz dalsze jej losy nie są znane. Po eksplozji pierwszych amerykańskich bomb atomowych (sierpień 1945) rozpoczął się wyścig zbrojeń. W 1947 r. pojawiła się w Polsce grupa radzieckich ekspertów, którzy byli zainteresowani dobrze już rozpoznanymi pod względem geologicznym Sudetami. Na mocy podpisanej we wrześniu tego roku umowy między ZSRR, a Polską, rozpoczęto od początku 1948 r. prace poszukiwawcze za złożami uranu prowadzone przez radziecką służbę geologiczną. Powołane zostało przedsiębiorstwo Priedprijatije Kuznieckije Rudniki tj. Przedsiębiorstwo Kowarskie Kopalnie (rosyjska nazwa pochodziła od niemieckiej nazwy Kowar - Schmiedeberg, czyli Kuźnicza Góra) z siedzibą w Kowarach. Kadra inżynierska była wyłącznie radziecka, zaś robotnicy polscy. Prace terenowe prowadziły 40 - 60 osobowe grupy poszukiwawcze w skład których wchodzili inżynierowie i technicy geolodzy, geofizycy, operatorzy sprzętu radiometrycznego oraz 20 - 30 pracowników fizycznych. W trakcie prac poszukiwawczych po odkryciu większych złóż natychmiast rozpoczynano ich eksploatację, a powstające kopalnie nazywano "obiektami". Obiektem nr 3 był Rudnik Kopaliny (kopalnia Kopaliny) w Nowym Kletnie. Grupa poszukiwawcza pod kierownictwem geologa N.M. Kamysznikowa prowadziła tu prace rozpoznawcze wykonując rewizję starych wyrobisk, zdjęcia geologiczne, emanacyjne i radiohydrologiczne. Złoże w Kletnie odkryto 15 lipca 1948 roku podczas prac przy średniowiecznych sztolniach św. Pawła (późniejsza sztolnia nr 7) oraz św. Jakuba (późniejsza sztolnia nr 9). Sztolnię nr 7 natychmiast odbudowano uzyskując z niej pewną (nieznaną obecnie) ilość rudy. Znaczne ilości rudy wydobyto również z hałdy przy sztolni nr 9. Trzecia z historycznych sztolni - tzw. mroczna otrzymała nieco później numer 11 (11a). W tym samym roku (1948) na obszarze 6 km2 (od Janowej Góry niemal po Śnieżnik) wykonano wykopy badawcze w siatce 100 m x 50 m. Rozpoznanie samego złoża prowadzono zarówno z powierzchni (wierceniami) jak i z wyrobisk podziemnych (chodnikami i wierceniami). W działalności kopalni można wyróżnić dwa okresy: Od 1948 do 1950 r. - duża intensywność rozpoznania na poziomach sztolni 11 - 22 i największe wydobycie rudy. Od 1950 - 1953 r. - wyraźny spadek wydobycia i odpowiadający mu duży przyrost objętości wyrobisk na większych głębokościach. W sumie wydobyto w Kletnie ponad 20 ton metalicznego uranu, co stanowi tylko 4,7 % uranu wydobytego w Sudetach. Całkowita długość wyrobisk górniczych wyniosła około 37 km, długość wierceń prawie 21 km z tego ponad 11 km wykonanych z powierzchni (42 otwory). Na powierzchnię wydobyto 228 tys. m3 skał, w tym z robót przygotowawczych i rozpoznawczych aż 15 tys. m3. Zmniejszające się z głębokością okruszcowanie polimetaliczne i związane z tym coraz mniejsze rozmiary ciał rudnych, nieregularne rozmieszczenie okruszcowania i wynikająca stąd coraz mniejsza ogólna wydajność złoża były przyczyną wstrzymania wydobycia. Oficjalnie, eksploatację rud uranu zakończono z końcem marca 1953 roku. Następnie kopalnia działała w ramach przedsiębiorstwa Przemysł Arsenowy w Złotym Stoku i  rozpoczęto w niej wydobycie fluorytu. Występował on w postaci gniazd (do około 4,5 m średnicy) oraz żył o miąższości do kilkunastu cm. Zawartość CaF2 wynosiła w nich około 97 %. Gniazda i żyły znajdowały się w poziomach wyrobisk uranowych bądź bezpośrednio pod nimi. Od 1954 r. kopalnia podlegała Centralnemu Zarządowi Surowców Chemicznych Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego. W latach 1954 - 1959 wydobyto tu ponad 15 tys. ton fluorytu. Ze względu na wyczerpanie zasobów eksploatację zakończono w trzecim kwartale 1958 r. a majątek kopalni przejęły Bystrzyckie Zakłady Kamienia Budowlanego. Wkrótce dolne poziomy wyrobisk kopalni uległy zalaniu, zaś do końca października 1959 r. wejścia do sztolni zawalono odstrzałami.

(*) Opis kopalni Kletno - Kopaliny na podstawie monografii pt. Masyw Śnieżnika. Wyd. Polska Agencja Ekologiczna - 1996. Rozdział 7. "Zmiany w litosferze wywołane eksploatacją surowców mineralnych" (praca zbiorowa, - W. Ciężkowski, W. Irmiński, S. Kozłowski, S. Z.Mikulski, S. Przeniosło, H. Sylwestrzak).



Kletno - kwiecień 2006



Ostatnim etapem mojej wycieczki do Kletna jest droga ze Stronia Śląskiego którą pokonuję pieszo, żółtym szlakiem. W pierwszych zabudowaniach wioski jestem przed godziną dziewiątą i zmierzam wprost do Sądejówki. Tam, jak zawsze mili gospodarze, od lat niezmiennie tanie noclegi i nade wszystko cenny święty spokój. Wkrótce po przywitaniu z panią Marią i złożeniu swoich rzeczy w tzw. dziupli (pokój nr 3) mogę już ruszyć dalej, w stronę hałd. Nadzwyczaj lubię takie poranki...

01.
Pozostałości hałdy kopalni uranu w Kletnie - tzw. hałda "przy drodze" i wierzchołek Stromej - 1166 m n.p.m.

Kletno. Jest 26 kwietnia 2006 roku. Przede mną największa, najbardziej znana hałda kopalni uranu w Kletnie. Oto miejsce niezwykłe, można powiedzieć - już niemal kultowe dla ludzi zainteresowanych minerałami. To tutaj wielu podobnych mi niedzielnych wycieczkowiczów "złapało" mineralogicznego bakcyla, to stąd w plecakach ludzi zafascynowanych skarbami Ziemi wyjechały tony minerałów wzbogacających następnie rozmaite kolekcje, studenci geologii nie raz zaliczali tu swoje terenowe praktyki. Jeszcze nie całkiem przebrzmiały echa mineralnych poszukiwań. Charakterystyczne stukanie młotka jeszcze niekiedy zakłóca tutejszą ciszę. Łażę po okolicy i jak zwykle nie potrafię się powstrzymać od zebrania kilku bryłek antozonitu. Który już raz tu jestem? Siódmy, może dziesiąty...

02.
Hałda "przy drodze" widok na górę Rudka 956 m n.p.m.


Pierwszy raz przyjechałem do Kletna w maju 1998 roku. Wtedy hałda była jeszcze stromo usypana prawie nad samą drogą. Jej rozległy obszar i wówczas ciemna barwa nagromadzonych skał robiły trochę przygnębiające wrażenie. Zresztą, może to tylko słońce schowało się wtedy za Żmijowiec, dość, że krajobraz zdawał się odrobinę księżycowy. Wnet jednak w tej pozornie ponurej scenerii odkryłem dla siebie prawdziwy mineralny róg obfitości. Przy bliższym poznaniu tutejsze kamienie ujawniały niezwykłe cechy - czy to kolor, czy ponadprzeciętną gęstość albo jakieś interesujące skupienie. Krążyłem pośród tego bogactwa jak w jakimś dziwnym muzeum gdzie eksponaty wolno było nie tylko dotykać, rozłupywać młotkiem, ale i nawet zabrać ze sobą. Bardzo ochoczo korzystałem z tej ostatniej możliwości. :-)

03.
Splantowane pozostałości hałdy u podnóża góry Rudka.

Ta opinia z pewnością nie będzie ani odkrywcza, ani też nowa - mineralne Kletno powoli, ale nieuchronnie się kończy. Widać to wyraźnie już od kilku lat. Jak powiedział któryś z tutejszych mineralnych bywalców, świetność tego miejsca coraz bardziej przemija. Paradoksalnie przyczyniło się do tego to, co nam amatorom mineralogii, ułatwiało przez pewien czas pozyskiwanie nowych okazów, mianowicie wykorzystywanie nagromadzonego na hałdach materiału do budowy oraz remontów dróg. Praca ciężkiego sprzętu wprawdzie dobrze odsłaniała niespenetrowane jeszcze przez nas "pokłady", ale też i wydatnie przyśpieszyła ich znikanie. Z upływem czasu, w coraz to bardziej widoczny i nie zawsze korzystny dla jego wizerunku sposób, zmienia się charakter i wygląd tego miejsca. Być może już wkrótce tamto dawne, mineralne Kletno, pozostanie nam tylko w pamięci.

04.
Trochę o tym, co zakazane i o tym, co niestosowne.

Nie znam bezpośredniej przyczyny ustawienia w tym miejscu tak jednoznacznie brzmiącego zakazu, ale też i na tym nie koniec zjawisk zniechęcających do mineralnej penetracji. Niestety, na hałdzie coraz częściej pojawiają się najzwyklejsze śmieci, gruz budowlany, zużyte beczki po chemikaliach - słowem, rzeczy których tutaj (rejon aspiruje do roli bramy Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego) wcale bym nie oczekiwał. Spójrzmy - oto najbliższa okolica zawalonego wejścia do sztolni nr 11 niegdyś zwanej Mroczną. Podobnie, nawet informacja o podwyższonej zawartości metali ciężkich w wodach przepływającej nieopodal Kleśnicy (to skutek wypłukiwania zawartości hałd) nigdy nie wywrze na mnie tak fatalnego wrażenia jak zalegające w jej korycie co kilkadziesiąt metrów stare opony. Tego akurat nie chciałbym z Kletna zapamiętać, ale nie zauważyć nie mogę.

05.
Wyżej na stoku - hałda i pozostałości wejścia sztolni nr 13.

Na hałdzie sztolni nr 13 natrafiłem kiedyś na miejsce o wyraźnie podwyższonej radioaktywności. Po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że źródłem promieniowania są małe (około 10 mm średnicy) kamyki zawierające dwu, trzymilimetrowe skupienia smółki uranowej. Aby wyłowić te drobiazgi posłużyłem się dość osobliwą metodą. Oto wysypywałem mój "urobek" na znaleziony kawał blachy umieszczony trochę dalej i tamże, w wolnym od podwyższonego promieniowania miejscu za pomocą radiometru powoli i żmudnie eliminowałem skałę płonną. Oczywiście efekty tych zabiegów były bardzo mizerne - za parę godzin pracy ledwie garstka zanieczyszczonej smółki. :-) Dopiero gdy dwa lata temu hałdę naruszyła koparka zacząłem na niej znajdować nieco lepsze okazy. Choć miejsce bardzo się zmieniło w wyniku eksploatacji, ta radioaktywna plama pozostaje na nim do dziś i ciągle jeszcze mogą się tam przytrafiać jakieś znaleziska. Zobacz najbardziej okazały uranowy "łup" z moich ostatnich poszukiwań - foto 23.

06 - 09.
Na południowo - wschodnim stoku kopalnianej góry

w niesamowicie zdewastowanym robotami górniczymi terenie (wykopy, hałdy, rowy) są cztery otwarte wejścia pod ziemię. Dwa spośród nich, to dawniejsze (jeszcze o średniowiecznym rodowodzie) sztolnie nr 9 i 7. O pozostałych nic mi nie wiadomo poza tym, że wejście którym wszedłem pod ziemię na planie kopalni jest zaznaczone tuż obok sztolni nr 7. Leży ono najwyżej na stoku - foto 09. Dziura w ziemi przypomina bardziej otwór naturalnej jaskini niż wejście do sztolni, ale rozmiary pozwalają dość łatwo wślizgnąć się do środka. Przed wejściem zerkam na skalę radiometru - dawka promieniowania gamma utrzymuje się w granicach siedmiokrotnej wartości tła naturalnego tj. około 1,4 µSv/h. Żadna to zgroza, ale jak zwykle w takiej sytuacji, trochę spięty przymierzam się do dziury. W chwilę później "jadę" w dół wraz z mnóstwem nagromadzonych tu zeszłorocznych liści.

10.
O stworach z podziemia i o mojej niedoszłej ucieczce. :-)


Początkowy odcinek chodnika biegnie nieco stromo i niemal na całej długości jest zasypany liśćmi. Wśród nich czai się mało sympatyczna fauna m.in. wijące się robale z niezliczoną ilością nóg. Ledwo z tego obrzydlistwa wylazłem, trafił mi się uczepiony stropu nietoperz. Dobrze, że nie napotkałem całej kolonii, bo nie poszedłbym ani kroku dalej i zwyczajnie bym stamtąd zwiał. Szczęściem był tylko jeden i jakkolwiek zdawało mi się, że łypie na mnie swoim nietoperzowym okiem, to zachował się bardzo przyzwoicie i nie próbował latać. Słyszałem, że owe stwory potrafią w ciemnościach ominąć nawet pajęczynę, ale kto mi zagwarantuje, że świeżo obudzony i przez to nie dość jeszcze przytomny osobnik nie trafi mnie w oko? Ostrożności nigdy za wiele... :-) Co rusz zerkając na strop powoli poczłapałem dalej.

11.
Jak zrozumiałem, gdzie te kilometry...


Chyba wyjaśniła mi się zagadka 37 kilometrów podziemnych wyrobisk kopalni. Informacja o takim zakresie górniczych robót zdaje się zrazu nieprawdopodobna. Pojawia się pytanie, jak to wszystko zmieściło się w tej górze? Odpowiedź przychodzi wkrótce po zobaczeniu wybitych w skałach korytarzy. Na te kilometry składają się bardzo niskie i wąskie chodniki, najczęściej o owalnym przekroju - przy moich 180 cm wzrostu prawie bez przerwy szedłem nimi mocno pochylony. Do tego jeszcze spora ilość pionowo drążonych, wąskich kominów, trzy wewnętrzne szyby i co najmniej dziesięć poziomów wydobywczych. Kiedy wziąć to wszystko pod uwagę, doliczenie się kilkudziesięciu kilometrów podziemnych wyrobisk przestaje się zdawać niemożliwe - zobacz obraz wyrobisk.

12.
Wchodząc pod ziemię miałem nadzieję zobaczyć

tam jakieś ślady ręcznego urabiania skał. Znawcy zagadnienia mówią o stosowaniu tzw. perlika i żelazka. :-) Niestety, nie znalazłem nic, co by mogło świadczyć o jeszcze średniowiecznej historii tego chodnika. Z pewnością w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku (ciągle nie potrafię się przyzwyczaić do ubiegłowieczności dwudziestego stulecia :-) były tu prowadzone prace mogące zatrzeć ślady dawnego górnictwa. Wokół walają się zbutwiałe resztki drewna (niekiedy są to już tylko brunatne plamy na spągu) i jakiś kopalniany złom. W ścianach znalazłem kilka zakończeń otworów strzałowych. Mimo woli nasuwa się porównanie z inną, czeską kopalnią uranu w Zalesiu - tutaj jest zdecydowanie mniej kolorowo. Zabarwienie ścian przechodzi nieregularnie od jakby wapiennej, białawo beżowej tonacji do ciemnych, brunatnych odcieni. Jest mało "mineralnie", nie liczę więc na jakieś interesujące znaleziska.

13.
Idąc dalej napotykam kilka odnóg od głównego chodnika,




ale wejścia do nich są zawalone albo tak zaciśnięte, że trzeba by się tam czołgać. Także kominy prowadzące gdzieś w górę są częściowo zasypane gruzem zrzuconym z wyższego wyrobiska. Za kolejnym zakrętem zobaczyłem w ścianie płytką, ale dość wysoką jamę - foto obok. Stamtąd, otwór w ścianie prowadzi pod komin widoczny na kolejnym zdjęciu.

14.
Komin.



Takich, mniej lub bardziej pionowo rozwiniętych próżni jest tu bardzo wiele. Wprawdzie przeszedłem pod ziemią najwyżej 200 metrów, ale wystarczy mi spojrzeć na obraz wyrobisk żebym nabrał takiego przekonania. Niektóre z nich (te łączące różne poziomy) na pewno bywają zasypane. Podobno kiedy w kopalni wydobywano już tylko fluoryt, wykorzystywano część starszych pouranowych wyrobisk, upychając wewnątrz bezużyteczną skałę. Ten "mój" komin kończy się ślepo na wysokości około 6 metrów.

15.
Trochę obliczeń i co z nich wynika.

W kopalni Kletno - Kopaliny przez pięć lat jej eksploatacji wydobyto (w przeliczeniu na metal) ponad dwadzieścia ton uranu. Zatrzymam się chwilę przy tej informacji i postawię pozornie głupie pytanie - ile to jest te "ponad dwadzieścia ton"? Z prostego rachunku wynika, że tyle ważyłby blok o objętości tylko trochę większej od metra sześciennego. Porównanie wyimaginowanej bryły z 37 kilometrami wyrobisk które pozostały po kopalni daje obraz nieumiarkowanego apetytu na uran w latach zimnej wojny. Nie lubię wątków sensacyjno - bombowych, ale wypada teraz przypomnieć, że z uranu naturalnego można wydzielić około 0,6 % uranu o masie atomowej 235, przydatnego do zastosowań militarnych. W przypadku Kletna to około 140 kilogramów 235U. Najmniejsza masa uranu 235 w której reakcja rozszczepienia przebiega łańcuchowo (tzw. masa krytyczna) to w zależności od stopnia wzbogacenia, około 50 - 60 kg. Można z tego wnosić, że "bombowa" wydajność złoża Kletno wyniosła aż dwie sztuki. :-)

16.
Osypisko z jednego z kominów łączących poziomy.
Tą przeszkodę przeszedłem bez trudności, ale wnet trafiłem na tak zasypany chodnik, że musiałbym w nim pełzać aby przejść dalej. Przezornie wolałem się bać i tam też zakończyłem moją podziemną wycieczkę. Ponownie mierzę promieniowanie, jest tylko 0,3 µSv/h, prawie pięć razy mniej niż było przy wejściu.
Nie potrafię powiedzieć jaki i w którym wyrobisku wykonany pomiar promieniowania byłby reprezentatywny dla warunków panujących w kopalni i jak silny wpływ na zdrowie górników miała jego obecność. Informacje na ten temat są bardzo skąpe.

"W 1577 r. ruszyła Mroczna Sztolnia, o której kronikarze pisali, że przyniosła pracującym tam ludziom wiele nieszczęść. Można się domyślać, że gwarkowie wkuli się w rudy uranu."

"Praca odbywała się w skrajnie ciężkich warunkach z narażeniem zdrowia górników. Zatrudniano tu również więźniów z obozów pracy. Wielu z nich zmarło, część choruje do dzisiaj na chorobę popromienną."

17.
W drodze powrotnej - fragment chodnika.

Nie będę się próbował domyślać jakie też nieszczęścia mogły spotkać górników Mrocznej, bo wartość takich domysłów wydaje się wątpliwa. Nie znam też żadnego medycznego opisu przewlekłej choroby popromiennej górników z Kletna. Przytoczę zatem fragment relacji spisanej na podstawie rozmów z byłymi górnikami przeprowadzonych w latach sześćdziesiątych. Wierzę, że przedstawia ona obraz rzeczy najbardziej bliski prawdzie.

"System wynagradzania górników uwzględniający wysokie premie za wydobycie wysokoprocentowej rudy powodował w skrajnych przypadkach uzyskiwanie przez nich miesięcznych wynagrodzeń stanowiących równowartość samochodu osobowego. Zazwyczaj prowadziło to do niemal powszechnego pijaństwa. Kierownictwo robót, ani górnicy nie przestrzegali warunków bezpieczeństwa, co powodowało dużą wypadkowość w pracy i wysoką umieralność (głównie z powodu pylicy) już po zakończeniu wydobycia."

18.
Światełko w tunelu.

Tak oto już zbliżam się do wyjścia. Jeszcze zostało mi cichcem ominąć wciąż tkwiącego tu nietoperza, a potem tylko wspiąć się do otworu w skale. Resztę dnia spędzę wytrwale poszukując minerałów. Wieczorem w Sądejówce piwo (albo i dwa piwa :-) oraz lektura Masywu Śnieżnika życzliwie użyczonego mi przez panią Marię. Przy okazji polecam to obszerne opracowanie wszystkim których zainteresował ten zakątek Ziemi Kłodzkiej.

Tak się zastanawiam, czy znajdzie się kiedyś inwestor równie szalony, co i dostatecznie zasobny, by zainicjować i ukończyć prace udostępniające wszystkie te podziemia turystom? Szkoda żeby się marnowały "robiąc" tylko za noclegownię nietoperzy. Najlepsze co Kletno ma, tkwi pod ziemią lub stamtąd pochodzi.

19.
blenda smolista
50 x 25
150 µSv/h
30-06-2001, hałda przy drodze

Do Kletna przyciągnęła mnie kiedyś nadzieja zdobycia choćby odrobiny występującego tu uraninitu. W nadziei łatwego zdobycia zupełnie nieznanego mi wtedy minerału, brałem z hałd wszystko, co go choć trochę przypominało. :-) Jakież było moje zdumienie kiedy nieco później dokonałem pierwszego pomiaru moich zdobyczy radiometrem... Z dwóch szuflad kamieni ledwie dwa wykazały wyraźnie dostrzegalną choć (jak to dzisiaj oceniam) bardzo słabą radioaktywność. Wkrótce zrozumiałem, że do poszukiwania w Kletnie minerałów uranu nie wystarczy tylko licznik Geigera, że trzeba jeszcze przy tych poszukiwaniach wykazać bardzo wiele cierpliwości. Minerały uranu występują tutaj w zbyt małych ilościach i w mocnym rozproszeniu. Dotąd zachowałem z Kletna zaledwie kilka drobnych znalezisk.

20.
blenda smolista
60 x 45
110 µSv/h
30-06-2001, hałda przy drodze



Przykład smółki uranowej w postaci na jaką najczęściej można natrafić na hałdach w Kletnie. Jej czarne, trochę zaokrąglone skupienia rzadko osiągają średnicę większą niż 5 - 7 mm.

21.
blenda smolista
35 x 25
160 µSv/h
10-09-2004, hałda sztolni nr 13


Smółka uranowa zawarta w tym kamieniu jest bardzo miękka. Kiedy po raz pierwszy próbowałem go myć używając szczotki, uwalniane w ten sposób drobiny smółki natychmiast zabarwiły wodę na podobieństwo kłębiącego się w niej czarnego "dymu". To zdarzenie najlepiej zilustrowało mi zasadność użycia w nazwie minerału przymiotnika - smolista. Nie ma tu żadnej pomyłki. :-)

22.
blenda smolista i antozonit
55 x 50
140 µSv/h
10-09-2004, hałda pod górą Rudka



Interesujące zestawienie minerałów i barw. Antozonit najbardziej skupiony w górnej części (ciemnogranatowy, prawie czarny) jest zdecydowanie ciemniejszy niż zespolona z nim granatowo szara smółka, widoczna w środku okazu. Zwykle bywa odwrotnie. :-)

23.
blenda smolista i łupek łyszczykowy (?)
100 x 60
> 200 µSv/h
28-04-2006, hałda sztolni nr 13


Moje ostatnie znalezisko z Kletna. Okaz pokrywa wielobarwne (brąz, żółć i zieleń) miejscami skrzące się, jakby łyszczykowate naskorupienie. Prześwitująca czerń, to ślad tkwiącego wewnątrz skupienia blendy smolistej. Zdradza je także silne promieniowanie i dająca się łatwo wyczuć w rękach zwiększona gęstość bryły.

24.
antozonit
26-04-2006, hałda przy drodze

Kletno dotychczas jest w Polsce najlepszym stanowiskiem na którym występuje antozonit. Antozonit, to ciemnofioletowa odmiana fluorytu określana także mianem fluorytu (lub szpatu) cuchnącego. Kruszenie antozonitu powoduje wydzielanie fluoru którego obecność objawia się charakterystycznym, ostrym zapachem. Swoje fioletowe zabarwienie antozonit zawdzięcza występowaniu w złożu wraz z radioaktywnymi minerałami uranu. Im bardziej bliskie było to sąsiedztwo, tym barwa antozonitu stawała się ciemniejsza. Na zdjęciu starałem się pokazać różne fazy owego procesu, od ledwie zaznaczonego w minerale fioletu do niemalże zupełnej czerni.

25.
antozonit
26-04-2006, hałda przy drodze

Jeszcze kilka słów na temat antozonitu...
Otóż nie jest prawdą jakoby był on radioaktywny. Okazy które wbrew temu stwierdzeniu wykazują aktywność, zawdzięczają ją tkwiącym w nich drobnym skupieniom minerałów uranu. Moim pierwszym radioaktywnym znaleziskiem w Kletnie był taki właśnie kawałek antozonitu z kilkumilimetrowej średnicy gniazdkiem uranofanu. Początkowo nie zwróciłem na nie uwagi i uświadomiło mnie dopiero "pikanie" licznika. Mizerne wprawdzie, ale wyraźne. Wbrew temu uważam antozonit za minerał całkowicie bezpieczny, a nawet (poprzez jego uranowe koneksje) bardzo sympatyczny. Jest on także doskonałym symbolem miejsca w którym występuje - Kletno powinno mieć go kiedyś w swoim herbie. :-) Przyjeżdżajcie tu jeszcze czasem. Choćby po ten antozonit... :-)

Minerały promieniotwórcze

Powrót do strony głównej Minerały